Install Steam
login
|
language
简体中文 (Simplified Chinese)
繁體中文 (Traditional Chinese)
日本語 (Japanese)
한국어 (Korean)
ไทย (Thai)
Български (Bulgarian)
Čeština (Czech)
Dansk (Danish)
Deutsch (German)
Español - España (Spanish - Spain)
Español - Latinoamérica (Spanish - Latin America)
Ελληνικά (Greek)
Français (French)
Italiano (Italian)
Bahasa Indonesia (Indonesian)
Magyar (Hungarian)
Nederlands (Dutch)
Norsk (Norwegian)
Polski (Polish)
Português (Portuguese - Portugal)
Português - Brasil (Portuguese - Brazil)
Română (Romanian)
Русский (Russian)
Suomi (Finnish)
Svenska (Swedish)
Türkçe (Turkish)
Tiếng Việt (Vietnamese)
Українська (Ukrainian)
Report a translation problem
http://youtu.be/DW8E08RjSlU
Tomczk, Ilona, Hajneman - zawsze przeczuwałem w Was rewolucyjną krew! ;-)
O innych nie wiem, ale pewnie się kiedyś dowiem. Chciałbym w każdym razie.
¡Viva la Limitless Revolution! ;-)
Wszystkie, ale to wszystkie wielkie zmiany zaczynały się od niewielkiej grupki osób. Ta grupka osób miała jakąś mglistą wizję, która z czasem nabierała pulchnych, soczystych kształtów.
Wiecie, co ja bym chciał zmienić? WSZYSTKO!
I może kiedyś się tym zajmę na poważnie, nie mówię, że mi nie przeszła przez mózgownicę taka myśl. ;-)
Kiedyś nawet ze znajomym usiedliśmy na ławeczce w ruchliwym miejscu i obserwowaliśmy wg terminologii L4D2. Że ten to jak tank, a tamten jak boomer itd. Mój ulubiony rodzaj "ludzia" to jockey. Jockey to taki pan pod krawatem, który gdzieś się bardzo śpieszy (!), ale to bardzo, z prędkością Strusia Pędziwiatra zasuwa, nic nie widzi, nikogo, tylko przed siebie, do CELU! :D
I dużo traci oczywiście. Czemu? Bo jest jak taki koń pociągowy, klapki po bokach oczu nie pozwalają mu dojrzeć świata, piękna, życia ani tego, że ten krawat na jego szyi to tak naprawdę zwykłe chłopskie chomąto.