Historia o Marcinie i miłości do Lubelskiej

jestem mariuu lvl 16 waliłem konia i grałem w cs pijąc tyskie mocne fałszywi koledzy mi piszą że jedziemy na mecz a ja wpierdalam czwartą dokładke pomidorowej na dziś wsiadam na moją kremową bestie i jade do tych cweli powiedziałem że biore fresco wyjebałem połowe w lesie troche mnie kurwa siekło grałem w kosie 6 lat ale to inny temat nie powiem po przeterminowanym fresco lekko mnie odkleiło
w końcu spotkałem swoich compadre , rozmowa ciągła sie w najlepsze , rozmawialismy o dupeczkach a w zasadzie o dziewczynkach 13 letnich , jak to bym wydupcył je swoim 7 centymetrowym kutaskiem
pojechalismy do sklepu na górce, rozmyslilem sie i pomyslalem o tamtej pani z dino, podnieciłem sie w tamtej chwili i kupiłem sobie stronki to był zły wybór
dojezdzajac na boisko ujrzałem swoją przyszłość w klubie kosa i zobaczyłem swoją bejbi ze swojim chłopakiem chciałem podbic ale jestem zbyt duza pizda
w samej koncowce mój kochany klub przepierdalał mocno stwierdziłem że huj ide sie najebac , pojechalismy do drogiej restauracji ( pierwszy raz byłem w takiej ) kelnerka była w moim typie , na mysl o niej sie podnieciłem nie powiem ale stanał mi
podeszła do mojego compadre myslalem ze go zajebie ale pytała o zamowienie , miał szczescie jebany
chwile później podeszła jeszcze raz ja przy przyprowstowanej sylwetcwe byłem pewny jak lew i szybki jak pantera a przy okazji nakurwiony jak szpodel tym razem podeszla do tego zjeba i prosila go o numer ttelefonu a ja wkurwiony pojechałem do słoneczka wpierdolić marsa to był kolejny zły wybór na moje konto jadąc moja kremówko mobilem z siedzem na trzy biegi i pedałami które sie same kręcą dojeżdzaliśmy pod mój stary klub zapierdolić piłke by zarobić na fresco jednak zarobku nie było zostało wypcie drugiej połowy mojego trunku wyruchałem ich to była lubelska cytrynowa z tamych wakcji to nie był słaby towar

zaczęło sie szlismy łeb w łeb z moim compadre pilismy razem na dobre i na złe , nagle obudził sie we mnie stary dobry mariu , poniosło mnie strasznie wziałem duży łyk potem drugi i ten zjeb namówił mnie na trzeciego łyka , w moim żołądku rozpetalo sie piekło , w tamtej chwili ogromne tsunami 4 dokładek pomidorowej z rana , chiperki z meczu dodały pikantnosci całej konsystnecji , a mars tylko dopełnił formalnosci. Ni stąd ni z owąd całe to gówno wyleciało ze mnie z prędkością światła , puściłem największego bełta w swoim hujowym życiu, całe miasto odczuło smród z moichj bebechów

morał jest prosty kto wpierdala pomidorowe cztery ten rozjebane ma bebechy , niewiem co z moją karierą w opatówku