7
Products
reviewed
759
Products
in account

Recent reviews by Sosna564

Showing 1-7 of 7 entries
No one has rated this review as helpful yet
1.7 hrs on record (1.7 hrs at review time)
gra fajna, choć krótka. czekam na Infinite
Posted 25 November, 2020.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
3 people found this review helpful
21.1 hrs on record
Ogólne wrażenia

Jak dla mnie jest to jedna z najlepszych części serii. Ogólnie jest to bardzo dobry slasher, w którym rozgrywka nie robi się monotonna, na szczęście nie ma tutaj misji wypełniaczy pokroju planszówki z przedostatniej misji w Devil May Cry 4, za co dziękuję twórcom. Owszem ma swoje wady, jednak uważam, że jest to dobra gra. Nie ukrywam jednak, że pewne rzeczy mogły być zrobione lepiej.

Fabuła

Fabuła zaczyna się w momencie ataku króla demonów na miasto Red Grave city. Ogólnie rzecz biorąc całość fabuły jest przyzwoita w swoim gatunku. Nie jest to co prawda ultra epicka epopeja o ratowaniu świata i rzeczy równoległych, ale daje solidny pretekst do tego, żeby brnąć naprzód. Jednakże po prawdzie fabuła dająca solidny pretekst do brnięcia przez kolejne etapy, jest dla mnie więcej niż wystarczająca w slasherach, bo to nie dla fabuły głównie gra się w tego typu gry. Oferuje jednak kilka momentów, które mnie zaskoczyły. Po za tym, że fabuła jest w miarę okej to jest wręcz rajem dla fanów uniwersum. Oferuje rozwinięcie wątków dla poszczególnych bohaterów, a także masę mniejszych lub większych nawiązań do wcześniejszych odsłon. Ogółem jestem bardzo zadowolony z fabuły, choćby ze względu na rozwinięcie lore.

Bohaterowie

Powraca stary dobry Dante, a także Nero z poprzedniej części. Pojawiają się też zupełnie nowe postacie, jak i kilka starych, dobrych znajomych, jak choćby Lady, czy Trish. Jednak najbardziej do gustu przypadła mi Nico, czyli zupełnie nowa postać, która jest mechanikiem i opracowuje różne narzędzia do eksterminacji demonów dla Nero, czasem też robi je z fragmentów wyeliminowanych wcześniej demonów. Jest też również V. Postać tajemnicza ale i mająca swój cel w pokonaniu Uriziena, czyli króla demonów, z którym przychodzi nam się zmierzyć w tej części. Jakoś nieszczególnie przypadł mi do gustu jego styl walki, jednakże jako postać wydał mi się całkiem interesujący. Nie wiem natomiast po co wprowadzono Morrisona i po co wretconowano go w historię serii. Nie pełni on w sumie żadnej ważniejszej funkcji a i jego samego jest na tyle mało, że równie dobrze mogłoby go nie być.

Rozgrywka

Miód i esencja całej gry. Dostajemy do dyspozycji trzech grywalnych bohaterów, każdego o innym, unikalnym dla siebie stylu walki i uzbrojeniu. Dante otrzymuje najwięcej broni eksterminującej demony, takiej jak na przykład demoniczny motocykl, którego używa się jak ciężkiego, dwustronnego młota, a także kilka innych broni demonicznego pochodzenia. Nero otrzymuje czerwoną królową i niebieską różę, czyli uzbrojenie znane z poprzedniej części. Dostaje on także zestaw różnego rodzaju protez ręki, które na różne sposoby urozmaicają i uprzyjemniają walkę Nero. Mamy tutaj protezę doładowującą bronie, odpychającą, czy taką, na której można sobie polatać. V natomiast walczy za pomocą przywoływanych przez siebie demonów. I to tym ostatnim bohaterem grało mi się dziwnie, gdyż większość czasu posługujemy się przyzwanymi demonami i nie bierzemy bezpośredniego udziału w walce. Jednakże przez to, że każdym z tej trójki walczy się inaczej w rozgrywkę nie wkrada się nuda, za każdym razem dzieje się coś nowego i gra się tak samo przyjemnie na początku, jak i na końcu gry. A Walki z bossami to cud miód i orzeszki. Zarówno pod względem wizualnym i jak i gameplayowym. Każdy jest inny i na każdego trzeba zastosować inną taktykę. Jednakże kilku się powtarza i choć ma to swoje uzasadnienie fabularne, to jednak nie przepadam za takim rozwiązaniem. Swoją drogą na Łowcy Demonów gra wydaje się być jakby prostsza od poprzedniczek. A na Człowieku to już jest wręcz banalna. Na szczęście istnieją różne poziomy trudności, w tym te absurdalnie trudne, jak Niebo, czy piekło, albo piekło i piekło, dzięki którym czuć wyzwanie.

Oprawa audiowizualna

Jeżeli chodzi o grafikę to jest ładnie, nawet powiedziałbym, że bardzo. Postacie są szczegółowe, potwory są ładnie zaprojektowane a i miejscówki są w porządku. Chociaż co do tych ostatnich to gdzieś w połowie gry większość zaczyna wyglądać bardzo podobnie. Co prawda różnią się kolorystyką, detalami i rozkładem, to jednak wyglądają one bardzo, ale to bardzo podobnie. Nie przeszkadza to w sumie w rozgrywce, jednakże miejscówki mogłyby być bardziej zróżnicowane. Ogólnie jest dobrze, ale mogłoby być lepiej. Natomiast co do muzyki to nie mam się czego przyczepić tak po prawdzie. Utwór bitewny Nero jest świetny, tak samo jak i utwory innych bohaterów. Głosy postaci są dobrze dobrane i słucha się ich przyjemnie. Oprawa audio, moim zdaniem zasługuje na jakieś wyróżnienie.



Jak wypada na tle innych gier z gatunku

Najłatwiej byłoby zacząć od porównania z resztą gier spod szyldu Devil May Cry. Tak więc, jak już wspomniałem jest to jedna z najlepszych części serii. Usprawnia wiele rzeczy, które były dobre w poprzedniczkach, dodaje sporo od siebie i czerpie inspiracje z innych gier gatunku, nie będąc przy tym ich kalką. Natomiast w porównaniu z innymi grami z gatunku to jest dobrze, ale choćby Bayonetta kilka rzeczy robi lepiej, jak choćby miejscówki. Podsumowując. Devil May Cry 5 jest według mnie jedną z najlepszych gier w serii i jednym z lepszych slasherów w ogóle.
Posted 7 July, 2019. Last edited 26 November, 2019.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
7 people found this review helpful
1 person found this review funny
10.0 hrs on record
Hellblade: Senua’s Sacrifice jest prędzej dziełem sztuki, niż zwykłą grą. Dziełem sztuki, które zapamiętam na długo, aczkolwiek to, czy chcę je zapamiętać to już zupełnie inna kwestia.~Sosna
Gra była przedpremierowo reklamowana jako slasher. Zawiedzie się jednak ten, kto oczekuje od niej walk w stylu Bayonetty, Devil May Cry, czy choćby Darksiders. System walki jest tu względnie prosty, bo opiera się na dwóch podstawowych atakach: silnym i słabym, bloku, uniku i odskoku. Samej walki jest w grze stosunkowo dużo, acz jej opanowanie nie wymaga małpiej zręczności, czy umiejętności wykręcenia platynowego wyniku w Bayonetcie. Pomimo swoistej prostoty mechaniki walki nie można odmówić jej widowiskowości. Istonie na całokształt walki wpływa też umiejętność chwilowego spowolnienia czasu poprzez naładowanie skupienia. O naładowaniu skupienia do maksimum informuje nas chwilowy rozbłysk światła w okolicach pasa protagonistki, a także komunikat, od głosów w głowie Senui. Mechanika ta pozwala na szybsze i bardziej widowiskowe wykończenie wrogów, a tym samym szybsze zakończenie samej walki. Z czasem mechanika ta staje się niezbędna w walce, gdyż tylko tak można pokonać niektórych przeciwników. Pomimo położenia sporego nacisku na bitwę, nie jest jednak ona w tej grze najważniejsza, choć stanowi istotną część, zarówno opowiadanej historii, jak i klimatu, oraz świata produkcji.
Sama fabuła opowiada historię tytułowej Senuy, która to niczym mistyczny Orfeusz wyrusza na wyprawę do zaświatów w poszukiwaniu ukochanego. Problem w tym, że w przeciwieństwie do Eurydyki, Dilion, bo tak nazywa się ukochany Senui, został zdekapitowany na jej oczach, a sama dziewczyna choruje na psychozę, tudzież inną chorobę psychiczną. Oręża jest tu niewiele, bo zasadniczo jest to jeden miecz, którego nie da się zmienić na nic innego. To, co w produkcji jest najważniejsze to klimat.Gra silnie osadzona jest w mitologii wojowniczych ludów północy, zwanych potocznie wikingami, czy czym odniosłem wrażenie, że dość swobodnie ową mitologię interpretuje, albo za słabo znam nordyckie wierzenia. Nie jest to wada produkcji, ponieważ jest ona bardzo konsekwentna w prowadzeniu wykreowanego świata.
Choroba psychiczna głównej bohaterki wpływa na nią samą, ponieważ powoduje ona, że w głowie Senui pojawiły się głosy, pełniące jednocześnie rolę przewodnika, swego rodzaju interfejsu produkcji, oraz największego przeciwnika i demotywatora w grze. Klimat produkcji jest mroczny, czuć tutaj rosnące poczucie beznadziei i zagubienia. Całokształt jest również wysoce niepokojący, lecz pomimo tego przyciąga niczym magnes. Przez klimat obcowanie z produkcją przypomina dłubanie w gnijącym zębie. Niby wiadomo, że nie powinno się tego robić, jednakże nie sposób się od tego oderwać.
Graficznie produkcja prezentuje się bardzo dobrze. Zarówno projekty przeciwników, jak i lokacji są spójne ze światem gry miejscówki same w sobie są zróżnicowane, aczkolwiek są i takie, które są tylko korytarzami/ wnętrzami jaskiń i takie, które potrafią zachwycić widokami. Wizualnie prezentuje się dość realistycznie, jeśli chodzi o odwzorowanie twarzy, czy elementów otoczenia takich jak drzewa, czy skały, ale jednocześnie projekt przeciwników prezentuje się tyleż ponuro, co nierzeczywiście, że równie dobrze mogą być wytworem wyobraźni protagonistki.
Większość zagadek środowiskowych polega na otwarciu bramy, co sprowadza się do wypatrywania w otoczeniu kształtów przypominających runy, które zobaczyło się na rzeczonej bramie. Co zaskakujące zagadki te pasują zarówno do konceptu, w którym chory umysł dopatruje się czegoś, co ciężko jest dostrzec w zwykłych przedmiotach, jak i ogólnej konstrukcji gry. Jednakże zagadki te po pewnym czasie gry stają się powtarzalne, przez co nieraz brakowało mi tu klasycznych zagadek środowiskowych w stylu „przesuń dźwignię x, by coś stało się z przedmiotem y”, jednakże nie jest to coś, co znacząco wpływa na obcowanie z tytułem.
Gra jest liniowa do bólu, a i historia nie ma żadnych rozgałęzień fabularnych, przez co doświadczenie jest tyleż unikalne, co zasadniczo jednorazowe. Owszem zdarzają się półotwarte lokacje, jednakże ścieżka prowadząca do celu, jakim jest na przykład znalezienie wyjścia, czy rozwiązanie zagadki środowiskowej jest zasadniczo tylko jedna i to dość dobrze oświetlona, jeśli mowa o mechanizmach prowadzenia gracza za rączkę. Powiem szczerze, że liniowość produkcji jakoś nieszczególnie mi przeszkadzała, bo wolę jak produkcja jest liniowa, ale ma na siebie pomysł, niż fakt, że jest sztucznie rozwlekana do granic możliwości poprzez otwarty świat pełen nieinteresujących aktywności pobocznych rozmywających tylko główny wątek i sprawiających, że historia staje się mdła.
Udźwiękowienie i muzyka stoją według mnie na najwyższym poziomie, całość jest spójna ze światem, głosy postaci są bardzo dobrze dobrane, a soundtrack jest wyborny, zwłaszcza końcowa piosenka, której mógłbym słuchać non stop. Sama gra jest lekkim mariażem rozwiązań znanych między innymi z Tomb Raidera, czy innych gier z gatunku Action Adventure, jednakże dokłada do nich również autorskie pomysły.
Wspomnę jeszcze tutaj o znajdźkach, których jest tu cały jeden rodzaj i jest to wielki słup, z okrągłą tarczą i runą pośrodku, oraz runami w obwodzie symbolizującymi to, ile już tych tarcz znaleźliśmy, co sprawia, że dość trudno je przeoczyć. Opowiadają one historie związane zarówno z Ragnarokiem, czyli nordyckim końcem świata, jak i takie związane bezpośrednio z mitologią nordycką i postaciami w niej występującymi. Warto je odszukać i wysłuchać tych kilku zdań, gdyż całkiem nieźle uzupełniają one główny wątek fabularny gry.
Gdybym miał się czegoś doczepić to byłyby to okazjonalne spadki płynności, a także kilka pomniejszych bugów graficznych pokroju przenikania obiektów, czy zabijanie przeciwników powietrzem, bo animacja wyciągnięcia miecza się zbugowała i miecz został w pochwie, jednakże nie jest to nic, czego nie dałoby się poprawić patchem, czy dwoma, a z tego, co mi wiadomo twórcy nadal łatają tytuł.
Ukończenie produkcji zajęło mi równo 10 godzin. Czas ten może się wydłużyć, lub skrócić, w zależności od tego jak często będzie się ginąć, czy znajdować rozwiązania zagadek środowiskowych. Nie jest to co prawda tytuł dla każdego, bo niektórych może odepchnąć klimat, niektórych powtarzalność zagadek środowiskowych, a jeszcze innych nastawienie tytułu bardziej na stosunkowo powolne tempo odkrywania kolejnych meandrów świata i fabuły, niż na walkę, jednakże uważam, że warto jest dać tytułowi szansę i samemu poznawać drogę, którą przeszła Senua, by ocalić ukochanego z Helu, oraz zrozumieć to, kim ona sama jest.
Posted 21 October, 2017. Last edited 7 July, 2019.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
13 people found this review helpful
79.0 hrs on record (63.8 hrs at review time)
NieR: Automata to gra dla każdego, kto ceni sobie dobrą historię i ciekawy świat. Kto nie kupił niech żałuje, kto się waha z kupnem, niech przestanie. Gra jest warta każdej sumy wydanej na nią.
Świat przedstawiony w grze to historia bardzo odległej przyszłości, w której to ludzkość opuściła Ziemię po inwazji kosmitów i zesłaniu na nią Maszyn. W odpowiedzi na to ludzkość stworzyła armię humanoidalnych androidów zdolnych do walki z oprawcą. Androidy te znane są pod nazwą Project YoRHa. Historia toczy się wokół trójki z nich, czyli 2B, 9S i A2. Przygodę rozpoczynamy z 2B, która to jest modelem zaprojektowanym do walki kontaktowej. W późniejszym etapie fabuły przyjdzie nam pokierować poczynaniami A2 oraz 9S. Nie jest to jakiś wielki spoiler, bo zawiera się on na tyle pudełka/stronie opisu produktu na steamie więc ujawnienie tego faktu nie jest rzeczą psująca w jakikolwiek sposób zabawę.
Gra jest japońska na wskroś, więc jak ktoś alergicznie reaguje na samo brzmienie słów „japońska gra” to lepiej niech od razu odpuści i nawet nie zaczyna grać. Jeżeli jednak zależy wam na poruszającej historii, ciekawym świecie i przede wszystkim ciekawych postaciach, których losy nie będą wam obojętne, niech bez wahania inwestuje w NieRa.
Poruszająca historia, ciekawy świat, interesujące postacie.... Do tej pory uważałem podobne slogany za marketingowy bełkot nie mający pokrycia w rzeczywistości, jednakże przy NieRze musiałem zweryfikować swoje poglądy, jak w rzadko której grze. W raz z postępami fabularnymi byłem coraz bardziej ciekaw zarówno przedstawionego świata, jak i dalszych losów bohaterów gry. Dawno już żadna gra nie wywołała u mnie tylu emocji, dawno żadna nie wywołała u mnie łez wzruszenia, czy w końcu w rzadko której grze zdarzyło mi się po prostu błądzić po świecie gry często bez celu, bo zwyczajnie nie chciałem, by historia ta dobiegła końca.
Sama gra jest action RPGiem pełną gębą z systemem walki nieco przypominającym tez ze slasherów pokroju Bayonetty, acz zdecydowanie bardziej uproszczonym i łatwiejszym do opanowania, choć nie mniej efektywnym. Jest tu cios silny, lżejszy, można strzelać z urządzenia pomocniczego zwanego tu Podem, są bardzo efektownie wyglądające uniki. Sam system walki różni się w zależności od tego, którą postacią sterujemy, przy czym samych postaci nie można tu zmieniać w dowolnym momencie, co ma zarówno swoje uzasadnienie w całej historii, jak i strukturze rozgrywki. Odnośnie narzędzi mordu wrogich maszyn, tych jest w grze pod dostatkiem i każdy z rodzajów uzbrojenia nieco inaczej działa na przeciwników, każdy z nich ma też nieco inne animacje ataku. Są tu miecze lekkie przypominające nieco katany, miecze ciężkie, gabarytami i wielkością przypominające dość wysokiego człowieka, są tu zbrojone rękawice, a także można bić gołymi pięściami, choć to ostatnie nie jest najbardziej efektywnym sposobem walki z maszynami. Mnie osobiście najlepiej walczyło się przy pomocy dużego miecza do spółki z lekkim. Można taszczyć przy sobie jednocześnie dwa zestawy uzbrojenia, składające się najczęściej z dwóch mieczy przy czym zestawy można zmienić tu w dowolnym momencie, przy pomocy jednego przycisku.
Jak już jestem przy mechanice gry to wspomnę, że levelowanie jest widoczne tutaj nie tylko przez zmianę cyferki na wyższą, ale i przez to, że ataki robią się coraz silniejsze,a przeciwnicy o niższym poziomie szybciej padają, czyli w zasadzie RPGowy standard. Jednakże nie ma tutaj punkcików przydzielanych do statystyk postaci, bo te można zwiększyć tylko przez specjalne mikrochipy wmontowywane do chipa głównego, których można jednocześnie ustawić trzy, każdy o innych właściwościach. W sumie system ten nieco przypomina profile z Mass Effect Andromeda, choć podobieństwa polegają głównie na tym, że aktywny profil/chip główny można zmienić w dowolnym momencie.
Ekonomia świata jest w sumie całkiem spoko, bo o ile gotówki growej wypada całkiem sporo i niemal zawsze miałem przy sobie więcej niż 20 tysięcy waluty, tak przez całą grę było na co tą walutę wydawać, a to na ulepszenia broni, a to na ulepszenia poda, czy wspomiane mikrochipy, których w grze jest od groma.
Jest to gra, którą trzeba ukończyć trzy razy, by poznać pełną jej fabułę, co więcej jest to gra którą chce się kończyć trzy, a nawet więcej razy Sam mam w chwili pisania tego tekstu 55 godzin i wszystko wskazuje na to, że godzin tych będzie znacznie, ale to znacznie więcej. Świat w ciąga od pierwszych minut prologu i nie chce wypuścić z objęć do ostatnich napisów końcowych. Przy okazji poza głównym gatunkiem jakim jest action RPG, gra ma sekwencje żywcem wyjęte z klasycznych shoot’em’ upów i chodzonych bijatyk 2D.
Swoją drogą uwielbiam zmiany perspektywy w tej grze. Większość czasu spędzamy w widoku TPP z nad ramienia postaci, jednakże nad wyraz częstym jest tu zmiana perspektywy na rzut izometryczny, czy widok z boku.
Jest to gra, w której zarówno postacie pozytywne, jak i negatywne nie są jednoznacznie pozytywne i negatywne. Każdy z bohaterów ma swoje własne motywacje, historię którą chce się poznać i dowiedzieć się o nich więcej. Większość zadań pobocznych ma swoją własną historię, która uzupełnia o nowe wątki historię główną. Co prawda zdarzają się powtarzalne misje, jednak są one na tyle rzadkie, że w ogóle to nie przeszkadza w pochłanianiu świata.
Gdybym miał się do czegoś przyczepić było by to z pewnością sterowanie na standardowym dla PCta zestawie klawiatura + mysz. Moim zdaniem jest ono dość dziwne. Idzie go ogarnąć, acz zdecydowanie dużo lepiej gra się na padzie. Bolączą wersji PCtowej są również randomowe spadki płynności, oraz problemy z rozdzielczością, a także szereg mniejszych i większych bugów. Co więcej mimo tego, że gra wyszła w Europie w marcu, czyli równocześnie z wersją konsolową po dziś dzień nie doczekała się ani jednego patcha na PC.
Podsumowując twórcom gry należy się ozłocenie za stworzenie tak interesującego świata, postaci, których losy autentycznie mnie obchodzą i przede wszystkim gry, do której chce się wracać pomimo ukończenia historii, ale równocześnie należy się im solidny kopniak w rzyć, za całkowite olanie wsparcia portu PCtowego.
Na zakończenie dodam tylko tekst, który jest motywem przewodnim całej gry: For the Glory of Mankind.
Posted 17 September, 2017. Last edited 24 November, 2017.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
No one has rated this review as helpful yet
56.6 hrs on record (48.6 hrs at review time)
Podoba mi się ta gra. Luz z jakim została potraktowana odpowiada mi bardziej niż jakakolwiek gra z serii GTA. Całość fabuły jest uroczo absurdalna. Grafika całkiem w porządku, postaci są ciekawie zarysowane, poziom rozwałki, jaki można osiągnąć osiąga całkiem spore rozmiary. Zdecydowanie najlepszy sandbox według mnie.
Posted 20 March, 2017.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
No one has rated this review as helpful yet
22.7 hrs on record (16.0 hrs at review time)
Gra fajna. Fabuła całkiem przyjemna, choć pod koniec traci nieco impet. Modele postaci wyglądają epicko, postacie kobiece nie wyglądają już jak pornofantazje grafików. Nowi bohaterowe mają całkiem ciekawe backstory. Do płynności działania nie sposób jest mi się przyczepić, choć zdarzają się spadki płynności, nie jest o zjawisko zbyt częste. Podoba mi się pomysł na różne warianty postaci. Ogółem póki co gra jest świetna.
Posted 20 March, 2017.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
No one has rated this review as helpful yet
26.1 hrs on record (24.7 hrs at review time)
gra dużo lepsza niż wszystkie poprzednie części polecam szczerze
Posted 2 April, 2013.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
Showing 1-7 of 7 entries