Prezes
Jasiu
Ozimek, Opole, Poland
Krótki film
o miejscu, gdzie Don dorastał
Na ziemi lecą dni, a na niebie bije w bongo rasta
Kto go z nas zna? każdy po swojemu
Gram
dźwięki miasta, wierzę, że to wszystko dzięki niemu
Nic mi nie mów, dobrze wiem bywa różnie
Jedni mają rzeźnie, inni charakterów kuźnię
Wróci później to co było wcześniej
Wierzyłem i grzeszyłem, gdy biegałem po tym mieście
Tu wyrosłem na podwórkowych mitach
Starsi mówili milcz, kiedy dzielnicowy pyta
Pierwsze kroki na chodnikowych płytach
Potem osiedlowy wypas, pierwszy rym na rapowych bitach
Setki kumpli, zostało tylko paru
Lecz nigdy nie reagowałem na komendę waruj
Pamiętam, pierwsze bieganiny z bandą
Co by się nie działo, pamiętałem zawsze – mam dom
Dziękuję mamie, obiecuje, że nie splamię
Nie będą mi śpiewali miałeś róg i czapkę chamie...

[x2]
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór, czapkę z piór

Ej, dziś jest dziś, nie wiem na co jutro trafię
Lecz zanim stąd odejdę spiszę tą autobiografię
Wspomną mą parafię, twarze, zapach i jej miejsca
Dżungla miejska odciska piętno w sercach
Za dzieciaka, gdy biegałem po kwadratach
Jedni mieli merce, inni gnili na barakach
Cygani w arabach gnali, penery w reginach
A na winklach tanie wina, dupy w cekinach
Na grzbietach skorupy, spodnie piramidy, Nike
Obrotne chłopaki miały zagraniczne fajki
Jak częstowali to małolaty kaszleli, błyszczeli
Kościoły w szwach pękały przy niedzieli
Nie wiedzieli jakie tu nadchodzą zmiany
Dla niektórych świat był i jest pojebany
Inni nie dożyli, połączyli się z rodziną
Jeden pędził i zginął, inny skoczył, nie wypłynął
Dwa na wynos, za nich nalej mi w plastiku
Znam tych historii bez liku
Dwa na wynos, za nich nalej mi w plastiku
Znam tych historii bez liku

[x2]
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór, czapkę z piór

I pamiętam choć już lat minęła kopa
Gintrowski, Kaczmarski, radio Wolna Europa
Nie za głośno sztrofują ściszone głosy
Bracia zalatani, NZS'y, głosy, skosy
Na rewizji krzyki, ktoś zdmuchuje ulotki
Dziś wszyscy biegną przez płotki i chuj
Pamiętam, ojciec robi chleb i ser na kolację
Dzięki nim dziś wiem kto miał rację
Parę lat później, zimniej, bywało różnie
Wtedy, gdy wiało, padało, to bolało, teraz już nie
Dobra puść mnie, albo dzwoń po policję
Jestem z pokolenia tych skazanych na banicję
Zawieszeni w czasie i przestrzeni
Wtedy nie wierzyli, że da się cokolwiek zmienić
Dziś zalatani, zaprzęgnięci w kieracie
Jeden rano
pije, inny rano zmawia pacierz
Myśli, przecież nie tak miało być na świecie
Robi trrrach i piszą o nim w gazecie znów
I piszą o nim w gazecie dziś, i piszą o nim w gazecie

[x2]
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór, czapkę z piór
Krótki film
o miejscu, gdzie Don dorastał
Na ziemi lecą dni, a na niebie bije w bongo rasta
Kto go z nas zna? każdy po swojemu
Gram
dźwięki miasta, wierzę, że to wszystko dzięki niemu
Nic mi nie mów, dobrze wiem bywa różnie
Jedni mają rzeźnie, inni charakterów kuźnię
Wróci później to co było wcześniej
Wierzyłem i grzeszyłem, gdy biegałem po tym mieście
Tu wyrosłem na podwórkowych mitach
Starsi mówili milcz, kiedy dzielnicowy pyta
Pierwsze kroki na chodnikowych płytach
Potem osiedlowy wypas, pierwszy rym na rapowych bitach
Setki kumpli, zostało tylko paru
Lecz nigdy nie reagowałem na komendę waruj
Pamiętam, pierwsze bieganiny z bandą
Co by się nie działo, pamiętałem zawsze – mam dom
Dziękuję mamie, obiecuje, że nie splamię
Nie będą mi śpiewali miałeś róg i czapkę chamie...

[x2]
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór, czapkę z piór

Ej, dziś jest dziś, nie wiem na co jutro trafię
Lecz zanim stąd odejdę spiszę tą autobiografię
Wspomną mą parafię, twarze, zapach i jej miejsca
Dżungla miejska odciska piętno w sercach
Za dzieciaka, gdy biegałem po kwadratach
Jedni mieli merce, inni gnili na barakach
Cygani w arabach gnali, penery w reginach
A na winklach tanie wina, dupy w cekinach
Na grzbietach skorupy, spodnie piramidy, Nike
Obrotne chłopaki miały zagraniczne fajki
Jak częstowali to małolaty kaszleli, błyszczeli
Kościoły w szwach pękały przy niedzieli
Nie wiedzieli jakie tu nadchodzą zmiany
Dla niektórych świat był i jest pojebany
Inni nie dożyli, połączyli się z rodziną
Jeden pędził i zginął, inny skoczył, nie wypłynął
Dwa na wynos, za nich nalej mi w plastiku
Znam tych historii bez liku
Dwa na wynos, za nich nalej mi w plastiku
Znam tych historii bez liku

[x2]
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór, czapkę z piór

I pamiętam choć już lat minęła kopa
Gintrowski, Kaczmarski, radio Wolna Europa
Nie za głośno sztrofują ściszone głosy
Bracia zalatani, NZS'y, głosy, skosy
Na rewizji krzyki, ktoś zdmuchuje ulotki
Dziś wszyscy biegną przez płotki i chuj
Pamiętam, ojciec robi chleb i ser na kolację
Dzięki nim dziś wiem kto miał rację
Parę lat później, zimniej, bywało różnie
Wtedy, gdy wiało, padało, to bolało, teraz już nie
Dobra puść mnie, albo dzwoń po policję
Jestem z pokolenia tych skazanych na banicję
Zawieszeni w czasie i przestrzeni
Wtedy nie wierzyli, że da się cokolwiek zmienić
Dziś zalatani, zaprzęgnięci w kieracie
Jeden rano
pije, inny rano zmawia pacierz
Myśli, przecież nie tak miało być na świecie
Robi trrrach i piszą o nim w gazecie znów
I piszą o nim w gazecie dziś, i piszą o nim w gazecie

[x2]
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór
Miałeś chamie złoty róg
Miałeś chamie czapkę z piór, czapkę z piór
Currently Offline